Pytanie do bardziej doświadczonych w temaciez dziećmi jest jakoś łatwiej, mam dla nich morze cierpliwości. A z dorosłymi - masakra. A im bliżej, tym trudniej. I z mężem, i z matka
nawet miałam teraz takie doświadczenie na wakacjach - moja własna matka, z która niestety często się scinam, powiedziała mi "czemu Ty nie masz tyle zrozumienia dla innych, co dla dzieci? Wolalabym jakbys mnie traktowała jak dziecko... Albo jak swoja teściowa (czyt. Z lekkim poblazaniem, tzn. Tesciowa często cos mówi, a ja się usmiecham i i tak dzialam po swojemu i zgodnie z własnymi przekonaniami -zwlaszcza w kwestiach wychowawczych-). I to naprawdę zabolalo. Dorosłym chetniej człowiek dowala, wyzlosliwia się albo chodzi poirytowany i "no weź się chlopie domysl, ze mnie wkurza to czy tamto!".
Co robić? Jak żyć panie premierze?![]()